Cała prawda o E dodatkach

Edukacja żywieniowa
Jeśli po przestudiowaniu etykiety jakiegoś produktu, momentalnie odkładasz go na półkę stwierdzając, że pełny jest „chemii’’ – uważaj! Nie każde E jest złe! Niektóre nawet, to dobrodziejstwo naszych czasów. Nie wierzysz? Spróbuję Cię do tego przekonać.
Przyznam szczerze, że do napisania tego tekstu zabierałam się dosyć opornie. Wertując dziesiątki publikacji, wszędzie natrafiałam na informacje, które znikąd nie przydawały mi się w praktyce. Chciałam rzetelnej wiedzy i potwierdzonych(również i w środowisku spoza „pieniężnie zainteresowanych”) wyników badań. Ponieważ wciąż było mi mało, a w co drugim źródle natrafiałam na milion sprzeczności, wybrałam się z researchem na swoją uczelnię. Wreszcie – zaczęłam pisać.
Z CZYM TO SIĘ JE – CZYLI NIECO TEORII
Każdy z nas słyszał o konserwantach, zagęszczaczach czy barwnikach. Obcobrzmiące chemiczne nazwy, w większości z nas budzą spore obawy. Dodatkowo, zbombardowani masą z mediów – stajemy się jeszcze bardziej podejrzliwi i ostrożni. Czy to dobrze? Moim zdaniem  tak.  „Lepiej zapobiegać niż leczyć” jest w tym wypadku jak najbardziej na miejscu.
Substancje dodatkowe to dodatki do żywności, których rodzaj oraz dopuszczalne spożycie są określone w odpowiednich rozporządzeniach i ustawach. W Stanach Zjednoczonych, do użytku dopuszczonych jest ok. 2800 różnych substancji dodatkowychW Polsce - ok. 400.
Producenci stosują substancje dodatkowe w celu m.in.:
·         Przedłużenia trwałości produktów i zapewnienia bezpieczeństwa
·         Poprawy cech funkcjonalnych produktów (aby były np. łatwiejsze w użyciu)
·         Ułatwienia produkcji
·         Uzyskania korzyści zdrowotnych (żywność funkcjonalna i dietetyczna)
W Europie przyjęto trzy- i czterocyfrowy system oznaczeń substancji dodatkowych, m.in.
E100 – E199 to barwniki
E200 – E299 to konserwanty
E300 – E399 to przeciwutleniacze
Umieszczenie na opakowaniu informacji o zastosowaniu konkretnego dodatku w produkcie, jest obowiązkiem wszystkich producentów.
DAWKA. NAJWAŻNIEJSZA JEST DAWKA!
Paracelsus, szwajcarski lekarz i przyrodnik nazywany ojcem medycyny nowożytnej uważał, że dopóki dawka danego związku chemicznego jest właściwie dobrana – do tego momentu nie może nam zaszkodzić. ”Wszystkie substancje to trucizny, nie ma wśród nich żadnej, która nie byłaby trucizną . Tylko dawka odróżnia  truciznę od lekarstwa.”
Paracetamol jest znanym środkiem przeciwbólowym. Bezpiecznym o ile – jak wspominał Paracelsus – przyjmowanym zgodnie z zaleceniami. W 1966 roku do szpitala w Edynburgu trafił młody mężczyzna, który – jak twierdził – zażył zbyt dużą dawkę leku (ok. 150 tabletek) i popił ją alkoholem. W ciągu kolejnych dni, pacjent skarżył się na bóle brzucha, mdłości i nienaturalne oddychanie. Pojawiła się żółtaczka, a w 80 godzin od przyjęcia – zmarł w wyniku rozległych uszkodzeń wątroby. Dlaczego o tym piszę? Paracetamol, powszechnie stosuje się u nawet ciężarnych kobiet. Jest na tyle bezpieczny, że podaje się go matkom karmiącym. Bezpieczny – ale we właściwej ilości. Tak jak i wszystko inne. Również i E-dodatki.
NATURALNE BEZPIECZNE? 
NIE DO KOŃCA.
W naszym społeczeństwie panuje dosyć wygodna tendencja wybierania produktów z naturalnymi dodatkami jakoby te miałyby być zupełnie nieszkodliwe. Niestety – nie jest to wcale takie oczywiste. Związki chemiczne, które są produkowane w warunkach laboratoryjnych, często mają też swoje odpowiedniki w przyrodzie. Również i te naturalne nadal przecież pozostają niczym innym jak właśnie związkami chemicznymi, których oddziaływanie na ludzki organizm niekoniecznie będzie zawsze pozytywne. Sól, woda, cukier to też związki chemiczne. Jednocześnie bezpieczne, a zarazem szkodliwe. Weźcie też chociażby takiego muchomora sromotnikowego. Choć roślina to i śmiertelna trucizna. Takich przykładów jest mnóstwo. Konkluzja? Sugerowanie się naturalnym bądź sztucznym pochodzeniem dodatku do żywności – nie zawsze sprawdza się w praktyce.
STOPIEŃ RYZYKA
Na to, w jakim stopniu przyswajane są do naszego organizmu związki chemiczne, wpływ ma wiele czynników. Wśród nich  czołowe miejsce zajmuje wiek. Nie bez powodu, to właśnie żywienie dzieci obłożone jest największymi restrykcjami. Młody organizm nie metabolizuje wszystkiego tak jak ten, dorosłego człowieka. Obok wieku, równie ważnym czynnikiem jest sposób żywienia i styl życia na co dzień. Jeśli dietę konsumenta cechuje monotonia, brak różnorodności i produkty wysokoprzetworzone – istnieje naprawdę spore ryzyko, że dawka substancji potencjalnie bezpiecznej, zostanie przekroczona, a tym samym zaobserwujemy u siebie skutki uboczne.
Wielu toksykologów kwestionuje stosowanie pewnych dodatków, które ze względu na brak odpowiednich danych dotyczących ich długotrwałego przyjmowania i kumulacji w organizmie, przyniosą więcej szkody niż pożytku. Na jakie E należy więc uważać?
NIE KAŻDE E JEST DO SZCZĘŚCIA POTRZEBNE
Nie ulega wątpliwości, że wiele z E-dodatków używanych jest w celach czysto kosmetycznych. Poprawa barwy utraconej przy procesach przetwórstwa, wzmocnienie aromatu czy zwiększenie ilości danego produktu są zabiegami mającymi wpłynąć na podjęcie decyzji przez konsumenta. Oczywiste staje się więc, że nie każde E jest w tych produktach potrzebne. Estetyka jest niczym w porównaniu ze skutkami ubocznymi, które mogą potem uprzykrzyć życie niejednemu z nas. Jeśli możemy wypić mętny, blady sok jabłkowy świeżo wyciśnięty w domu, to po co klarować i kolorować ten, który znajdziemy w kartonie? Jeśli jogurt truskawkowy ma być naprawdę owocowy, to może lepiej dodać więcej truskawek niż wsadzić barwnik i aromaty?
Istnieją dowody na to, że stan psychiczny naszego społeczeństwa pogorszył się właśnie ze względu na obecność w produktach pewnych substancji dodatkowych. Największa winą obarcza się właśnie barwniki i aromaty (również i te, które wykorzystujemy w warunkach domowych). Wykazano, że dzieci, w których diecie dominują kolorowe słodycze i aromatyczne napoje, są zdecydowanie bardziej nerwowe, nadpobudliwe i cechuje je brak koncentracji. W przypadku dorosłych, obserwuje się znaczny wzrost ilości stanów depresyjnych i nerwic. Czyżby więc za ładny wygląd produktu, przyszło nam płacić własnym samopoczuciem? Całkiem możliwe. Co więcej, prawdopodobnie jest też tak, że konserwanty, których do tej pory najmocniej się obawialiśmy, są niczym w porównaniu z barwnikami i aromatami.
Podobnie sprawa ma się z osławionym już glutaminianem sodu – wzmacniaczem smaku obecnym w ogromnej ilości produktów spożywczych. Choć znajdziemy go i w vegecie, kostkach rosołowych, gotowych zupkach i sosach, warto wiedzieć, że związek ten występuje również naturalnie (parmezan, wodorosty morskie, pomidory, grzyby). Jego nadmierne spożycie wiązane jest z ciągłymi bólami głowy, palpitacjami serca, dużym pragnieniem, a nawet wzdęciami i zaparciami. Choć wyniki większości badań wciąż się wzajemnie wykluczają i na zmianę oskarżają oraz oczyszczają – warto zwrócić uwagę na to, co ląduje w naszej zupie czy mięsie. Zwłaszcza jeśli karmimy tym nasze dzieci.
STOSOWANIE E-DODATKÓW PRZYNOSI KORZYŚCI
W tej całej nagonce skierowanej ku produktom zawierającym sławetne E, zapominamy lub nawet wcale nie zdajemy sobie sprawy z tego, że mogą one przynieść nam ogromne korzyści. Ja, nazywam to „wyborem mniejszego zła’’. Choć dana substancja wykazuje pewną szkodliwość, to w konfrontacji z ewentualnością wystąpienia jakiegoś zatrucia produktem pozbawionym tego E-dodatku, ryzyko to jest niewspółmierne. Tak jest chociażby w przypadku azotanów III - konserwantu dodawanego do kiełbasy czy wędlin, który zapobiega rozwojowi silnie toksycznej bakterii Clostridium botulinum, wywołującej botulizm. Dzięki takim odkryciom, możemy być prawie pewni, że zatrucia, które spotykały naszych dziadków, nie będą dotyczyły nas samych. Lepiej dodać niewielką ilość nawet nie do końca dobrego konserwantu niż skończyć pod ziemią wąchając kwiatki od spodu bo zatruliśmy się naturą. Antybiotyki w ciąży znasz? No właśnie! Choć leki w błogosławionym stanie nie są niczym dobrym, to skutki dla dziecka jakie może przynieść rozwój danej choroby jest wręcz nieporównywalny z ich szkodliwością. Sytuacja analogiczna. Substancje dodatkowe stanowią również i witaminy oraz sole mineralne ważne dla naszego organizmu jak np. witamina C (kwas askorbinowy, E 300) czy wapń (mleczan wapnia, E 327).
WCIĄŻ BADANE ALE …
Choć obecnie brak wystarczających danych potwierdzających szkodliwość pozostałych substancji dodatkowych, warto wiedzieć, że grupa ta jest najlepiej i najdokładniej przebadaną grupą wśród substancji chemicznych. Co jakiś czas, badania są wznawiane i na tej podstawie, usuwa się konkretne E z listy dopuszczalnych lub ADI (dopuszczalne dzienne spożycie) zostaje obniżone. Ponowna ocena barwników właśnie się rozpoczęła, a jej koniec przewiduje się na 31 grudnia 2015 roku. W przypadku pozostałych substancji, jest to rok 2018. Co to oznacza? Do tego czasu poznamy wyniki najnowszej oceny nad dodatkami, wsparte badaniami epidemiologicznymi. Być może już niedługo okaże się, że konkretny związek wcale nie był taki dobry lub wręcz odwrotnie – taki szkodliwy.
Moja rada? Bądź sceptyczny. Niczego w życiu nie możesz być pewien.
UWAŻAJ NA:
Tartrazynę (E 102)
Żółcień chinolinową (E 104) 
Żółcień pomarańczową (E 110)
Azorubinę (E 122) 
Czerwień koszenilową (E 124) 
Czerwień Allura (E 129)
Glutaminian sodu (E 621)
PRODUKTY W KTÓRYCH NIE WOLNO STOSOWAĆ DODATKÓW:
Mleko
Woda
Cukier
Miód
Owoce warzywa
PRODUKTY PEŁNE BARWNIKÓW:
Słodkie karmelki
Żelki dla dzieci
Owoce kandyzowane
Napoje energetyczne
W PRODUKTACH PRZEZNACZONYCH DLA NIEMOWLĄT I MAŁYCH DZIECI NIE WOLNO STOSOWAĆ SUBSTANCJI BARWIĄCYCH!
    Żródło: //mbrzegowy.blogspot.com/2014/03/caa-prawda-o-e-czy-substancje-dodatkowe.html

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI